Home > Aktualności > Kula za kulą

Żeliwna kula znaleziona podczas nadzoru archeologicznego przy pracach ziemnych na plebanii to niejedyna pamiątka na placu Pokoju po oblężeniu Świdnicy. Wojska pruskie oblegały miasto podczas wojny siedmioletniej, w 1758 roku – właśnie ta data widnieje na malowidle na balustradzie empory, które przedstawia czarną rozognioną kulę.

To jedno z istotnych wydarzeń z historii świątyni, które w ten sposób zostały utrwalone przez jej gospodarzy. Są też pamiątki bardziej namacalne, konkretne: trzy kule utkwiły w samym kościele.

– Być może generał Thierheim, który dowodził obroną miasta, rozważał zniszczenie Kościoła Pokoju. Z militarnego punktu widzenia takie działanie byłoby zasadne: położony na obrzeżach miasta obiekt mógł być przyczółkiem dla nacierających wojsk. Nie sądzę jednak, żeby zdobył się na takie rozwiązanie: na pewno wywołałby bunt wśród świdniczan, którzy byli wówczas już w większości ewangelikami – opowiada dr Dobieslaw Karst kierujący pracami archeologicznymi na plebanii. Kule w kościele zapewne zabłąkały się podczas ostrzału, podobnie jak ta na plebanii.

 

Jedna z „kościelnych kul” została zdemontowana w latach 90. XX wieku podczas remontu konstrukcji budynku, ze względów bezpieczeństwa. Dwie pozostałe utkwiły na tyle mocno, że pozostały w świątyni do dziś. Jedna z nich, zabezpieczona stalowym krzyżakiem, znajduje się w desce na drugiej emporze, przysłonięta ołtarzem. Drugą widać doskonale: wystarczy zadrzeć głowę przy wschodniej najniższej emporze, w pobliżu organów. Obie kule armatnie, ta z plebanii i ta większa, wyłuskana ze ściany kościoła zostaną wyeksponowane po zakończeniu prac na placu Pokoju.